Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przecież jesteś rozsądna Krystyno i wiesz, co robisz? Wytłumacz się teraz, błagam cię. Co to za komedja?
Krystyna zdjęła nagle maskę i zwracając twarz ku Raulowi, wyrzekła z prostotą:
„To smutna tragedja, mój przyjacielu!
Raul nie mógł się powstrzymać od okrzyku przerażenia. Krystyna była zmieniona do niepoznania. Świeże kolory jej delikatnej cery ustąpiły sinej, chorobliwej bladości, a oczy, otoczone ciemną obwódką, błyszczały gorączkowo.
„Krystyno! moja biedna, mała Krystyno! — jęknął Raul, wyciągając do niej ręce. — Przebacz mi przebacz!
„Może kiedyś... nie dziś“, — odrzekła, nakładając maskę i oddaliła się, czyniąc ruch ręką, aby pozostał.
Raul chciał biec za nią, lecz Krystyna odwróciła się i raz jeszcze tak nakazujące powstrzymała go ruchem ręki, iż stanął, nie śmiejąc kroku postąpić.
Długi czas błądził po krużgankach i korytarzach Opery. Około drugiej godziny znalazł się pod garderobą Krystyny.
Zapukał do drzwi i wszedł. Pokój był pusty. Dojrzał na biurku teczkę z papierem listowym. Raul usiadł w zamiarze napisania listu, gdy dobiegł go szelest kroków, rozlegających się na korytarzu. Nie zastanawiając się, skoczył do przyległego buduaru i ukrył się za portjerą. Ktoś wchodził do pokoju. Raul wstrzymał oddech. Zdawał sobie sprawę z tego, co czyni, ale już nie mógł postąpić inaczej: chciał widzieć, chciał słyszeć!