Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

otaczające go przepyszne, różnobarwne i bogate kostjumy, ani na zaczepki rozbawionych masek.
Nareszcie dostał się do saloniku, gdzie mu Krystyna wyznaczyła spotkanie. Panował tu ruch i gwar szalony. Był to punkt zborny, gdzie schodziły się zamaskowane pary, spieszące na kolację do sali Rotundy, lub też powracające stamtąd. Raul pomyślał, że Krystyna rozmyślnie chciała z nim pomówić w tym chaosie i wrzawie, by ujść niepostrzeżenie przed oczami ciekawych. Oparł się o drzwi i czekał. Upłynęło zaledwie parę minut, gdy czarne domino przesunęło się tuż koło niego i zlekka dotknęło jego ręki. Raul przeczuł, że to Krystyna i pospieszył za nią.
„Czy to ty Krystyno“? — zapytał szeptem.
Czarne domino odwróciło się i ruchem ręki nakazało mu milczenie.
Raul więc szedł dalej za nią, lękając się, aby mu gdzieś nie zginęła w tłumie. Nie czuł już do niej w tej chwili ani nienawiści, ani żalu. Był gotów przebaczyć wszystko — choćby najgorsze.
To nagłe odnalezienie jej, gdy sądził, że na zawsze jest dla niego straconą, — obudziło znowu w sercu jego miłość, o której chciał zapomnieć i napełniło go radością i nadzieją! Raul kochał i gotów był do wszelkich ustępstw.
Domino czarne szło szybko, odwracając się niekiedy i śledząc go spojrzeniem.
Gdy przechodzili przez główne „foyer“ uwagę Raula zwróciła żywo gestykulująca, zbita grupa masek, w pośrodku których posuwała się dziwna