Strona:PL Leroux - Dziwne przygody miłosne Rouletabilla.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nicy strzelają, by dać nam znać, że czuwają i dla odstraszenia złodziei.
— Powiedz im, by strzelali trochę dalej! — rozkazał Rouletabille.
Nie skończył zdania, gdy nowa salwa rozdarła powietrze. Candeur leżał brzuchem na ziemi.
— Nie ulega wątpliwoścj, — jęknął, — wymordują nas!
— To nieznośne! — krzyknął Rouletabille.
— Chcą uczciwie zarobić swe pieniądze, — zauważył Włodzimierz.
Nikt nie zmrużył powiek tej nocy. Rano, gdy zwijano obozowisko, pomacy wystąpili z nowemi żądaniami. Powiedzieli, że odparli wielką bandę rabusiów, którzy, gdyby nie oni, dostaliby się aż do namiotów, korzystając z ciemności. Skończyło się na tem, że trzeba było znów dodać pewną ilość piastrów.
Droga, jaką im tego dnia odbywać przypadło, była nad wyraz męcząca.
Musieli wspinać się po stromych zboczach, iść zygzakami ponad przepaście, wdrapywać się często po skalnych ścieżkach, dostępnych chyba tylko kozom. Przytem ludność była wrogą. Często posyłano ku karawanie, z jakiejś przyczepionej do skał wsi, grad kul na oślep. Tego rodzaju oznaki nie były zgoła przyjemne i nie zachęcały do dalszej podróży.