Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Dziwne przygody miłosne Rouletabilla.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czne, ostrzegając, abym nie zmącił wina. Potem wylazł i przyniósł kurę. Poprzyjaźniliśmy się rzeczywiście zaraz. Wytłumaczyłem mu potem, jak się to stało, że moja strzelba sama wypalila wówczas w bastyonie, gdzie byliśmy oblęgani i jak tego żałowałem.
— O, zawołał Włodzimierz, — jakie to szczęście, że Candeur źle trafił.
— Oczywiście, wcale nie chciałem trafić! Czysty przypadek! — gadał Candeur pełnemi ustami, łykając szybko salceson, aby się nie spóźnić do szynki.
— Ale gdzież-to właściwie jesteśmy? — dodał Włodzimierz.
W hotelu „pod Wielkim Mogołem“. Jest to znana instytucya, gdzie także byłem swego czasu tłumaczem.
— Ach, teraz rozumiem! — powiedział Włodzimierz. — Więc pan tutaj, jak w domu.
— Naturalnie! Spiżarnia i piwnice nie mają dla mnie tajemnic.
— Teraz, rozumiem! — mówił Włodzimierz.
— Nie wszystko jeszcze rozumiesz, mój drogi! — odezwał się Candeur. — Dowiedz się, że pan Priski nas szukał...
— Szukał nas? Jak to? Po co?..
— Przedewszystkiem poto, aby się dowiedzieć, jak się nam powodzi, powtóre zaś. poto, aby... —