Strona:PL Leopold von Sacher-Masoch - Demoniczne kobiety.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczęła znowu śpiewać, jakby miała do czynienia ze snopami w polu, a nie z ciałami pomordowanych ludzi. Zbliżywszy się z kolei do następnego trupa, chwyciła go za kurtkę, by go po śniegu zawlec do grobu. Nagle wydała bezwiedny okrzyk przestrachu. Trup się poruszył i począł jęczeć.
Przyklękła przy nim i poczęła go nacierać śniegiem. Wkrótce młodzieniec otworzył oczy.
— Ach, to pan! — ozwała się. — Poznaję. No, no!
— Ratuj mnie, Mileno, zaklinam cię na rany Chrystusa! — jęczał ranny.
Milena potrząsnęła głową i zerwała się szybko.
— Mylisz się panie. Nie mogę mieć dla ciebie litości, boś ty jej nie miał dla mnie. Gardziłeś mną, córką grabarza, kobietą innej narodowości...
— Więc co? Może mnie zabijesz?
— Ależ bynajmniej — zachichotała szatańskiem śmiechem. — Spełnię tylko mój obowiązek, to jest zakopię cię.
— Zakopiesz mnie, żywcem? Miałabyś serce?
— Czemuby nie — odparła brutalnie — muszę zarobić na talary...
Rzuciła się nań, by go do grobu zaciągnąć, lecz nieszczęśliwy bronił się resztkami sił, które mu jeszcze po upływie krwi pozostały. Niestety — nie zdołał wymknąć się z jej rąk. Zwaliła się kolanami na jego piersi i nie zważając na ostatnie jęki i błagania, ciągnęła go w dół z całej siły. Dokonawszy tego potwornego czynu, stanęła nad grobem, oparła ręce na biodrach i poczęła się śmiać.
— Masz to, na co zasłużyłeś — syknęła przez zaciśnięte zęby i nie czekając długo, chwyciła za łopatę. Za chwilę posypały się zamarznięte grudy w dół i rozległa się ponownie piosnka:

Tyś o wolności głupcze, śnił,
I w duszy wielkie snuł nadzieje,
Teraz tu będziesz sobie gnił —
To buntowników zwykłe dzieje.

Wschodzące słońce zastało ukończone już groby i próżną bańkę wódki okok.
Córa »szlachetnego narodu« udała się do kwatery po nagrodę, którą... rzetelnie zarobiła.