Strona:PL Lemański - Bajki.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
w wyzysku pęta... Ot masz —
bocianom już niemowlęta każe przynosić!
albo studziany żóraw? — zeń drewno,
skrzypiące skargą w poziomym trudzie
zrobili ludzie. Im jeno pozwól,
wnet cię zaprzęgą...

O, sambyś pewno,
stary ciemięgo, zaryczał raźniej,
gdybyś mógł z nami fruwać nad ziemią,
tam, pod chmurami, kiedy w tryanguł zgięci
lecimy — tam... Czy dasz wiarę? — tam niema zimy:
na lodozwały górskie wygnana
ziębnie samotna, w bieli skostniałej.
Tam rozbiegane morze się tłucze w dole
o skalną krawędź, i pieni,
i łamiąc dłonie z bladej bezsiły,
powraca w tonie, a my — wzniesieni — lecimy —
klangor dzwoniący!“


— „Tak, tak... poezya... dziecinada...
wyobraźnia chora... Mój kmotrze,
nie żyje się od wczora, słucha się,