Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zniknęły na kilka dni przed jego aresztowaniem. Wedle zwierzeń poczynionych ongi przez Ludwika d’Ernemont jego synowi, skarby te miały zostać ukryte gdzieś w ogrodzie, między studnią, rotundą, a zegarem słonecznym. Na dowód tego pokazała trzy identyczne obrazki na płótnie, wymalowane przez Ludwika d’Ernemont w więzieniu. Obrazki te doręczył jej z poleceniem, by po jednym egzemplarzu oddała jego żonie, córce i synowi. Oczywiście ani Karol, ani służąca nikomu o tem ani słówkiem nie wspominali, czekając chwili, gdy będą mogli wrócić do ojcowskiego domku. Potem przyszedł proces, dom odzyskali, ale Karol zwarjował... Służąca szukała owych ukrytych skarbów, — jednak bez skutku!...
— I owe skarby leżą tam dotychczas? — zagadnął Lupin.
— A leżą,... — potwierdził notarjusz, — o ile... O ile obywatel Broquet nie przewąchał pisma nosem i sam ich nie sprzątnął, choć nie wydaje się to prawdopodobnem, bo obywatel Broquet umarł w nędzy.
— No i cóż dalej?
— A no, — szukano skwapliwie. Przyjechały z Genewy dzieci zmarłej Pauliny. Stwierdzono przytem, że Karol pokryjomu się ożenił i miał dzieci. Wszyscy ci spadkobiercy zabrali się energicznie do dzieła.
— A Karol d’Ernemont?
— Karol zdziczał, stał się odludkiem. Nie wychodził ze swego pokoju.
— Nigdy?
— Owszem — i to właśnie jest najciekawsze z tego wszystkiego. Oto raz do roku Karol d’Ernemont, jakby gnany nieodpartym przymusem, wychodził ze swego pokoju do ogrodu, zawsze jedną i tą samą drogą — i przesiadywał całemi godzinami albo u stóp tej oto rotundy, albo koło ocembrowania studni. O godzinie 5.27 popołudniu wstawał i wracał do domu. Aż do samej śmierci (która przyszła w roku 1820) nigdy nie opuścił tej dziwacznej dorocznej pielgrzymki. A pielgrzymkę tę odbywał właśnie co