Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ten przypomina sobie doskonale i gotów to każdej chwili poświadczyć, że na obrączce klientka jego kazała wyryć nie datę, lecz jakieś imię. jakie to było imię, — już sobie dziś nie przypomina, — ale może jego ówczesny pomocnik będzie jeszcze pamiętał. Odniosłem się do niego listem; wczoraj odpisał mi, że jest każdej chwili do mej dyspozycji. Dziś o dziewiątej rano posłałem po niego Bernarda. Wrócił razem z owym pomocnikiem, czekają obydwaj w moim gabinecie.
Zwrócił się do Iwony:
— Mogę cię poprosić o oddanie mi dobrowolnie tej obrączki?
— Wiesz przecie, że nie mogę jej ściągnąć z palca. Sam się o tem przekonałeś owej nocy, gdy próbowałeś mi w czasie snu zdjąć ją.
— W takim razie każę tu zawołać owego człowieka... Nie masz nic przeciw temu? On ma potrzebne narzędzia.
— Dobrze, — odparła słabym głosem.
Była już zupełnie zrezygnowana. Oczyma duszy widziała już co ją niechybnie czeka: skandal, rozwód, przyznanie dziecka ojcu...
Stara hrabina d’Origny zauważyła sucho:
— Bardzo byłaś lekkomyślną, Iwono!
Iwona chciała odpowiedzieć, wyznać wszystko, szczerą prawdę, prosić jej o pomoc. Ale rozmyśliła się natychmiast. Czyż to co pomoże? Czy hrabina uwierzy w jej niewinność?
Zresztą w tej samej chwili do buduaru wszedł hrabia w towarzystwie lokaja i jakiegoś mężczyzny, niosącego pod pachą małe zawiniątko.
— Wiecie już, o co idzie? — zapytał go hrabia.
— Wiem, panie hrabio, — odparł. — jakiś pierścionek trzeba przepiłować... To głupstwo... zrobi się na poczekaniu...
— A potem powiecie mi, czy ten napis, umieszczony wewnątrz pierścionka, wyście sami wyryli.
Iwona spojrzała na zegar. Dochodziła jedenasta.