Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak.
— Czemu?... Czemu nie wieczorem... albo jutro?
— Teraz, natychmiast! — odparł kategorycznym tonem. — W ciągu nocy zaszedł dziwny i niezrozumiały dla mnie wypadek: zawezwano mnie telefonicznie do mej matki, widocznie komuś zależała na usunięciu mnie z domu. I dlatego postanowiłem przyspieszyć termin tej naszej decydującej rozmowy... Chcesz może przedtem co zjeść?
— Nie... nic nie chcę...
— Zatem idę po matkę.
Otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju. Iwona rzuciła okiem na zegar: była godzina 10:35.
Wzdrygnęła się, przeniknięta zimnym dreszczem.
Dziesiąta trzydzieści pięć! Horacy Velmont jej nie uratuje, — i nikt ani nic na świecie jej nie zdoła uratować, — bo owa fatalna obrączka nie zniknie z jej palca.
Hrabia wrócił po chwili wraz ze swoją matką. Hrabina d’Origny była to sucha, koścista staruszka, która Iwony nigdy zbytnio nie lubiała. I teraz weszła, nie uważając za wskazane przywitać się ze swą synową, — co wskazywało dobitnie, że przeszła już zupełnie na stronę swego syna.
— Sądzę, — odezwała się oschłym głosem — że szkoda tracić czas na długie dyskusje. Krótko mówiąc, syn mój przypuszcza...
— Ja nie przypuszczam, mamo, ja twierdzę stanowczo! — przerwał jej hrabia. — Twierdzę, i gotów jestem przysiąc na to, że przed trzema miesiącami, w czasie wakacji, tapicer, który układał dywany w tym pokoju, znalazł w szparze posadzki obrączkę ślubną mej żony. Tę obrączkę mam tutaj oto. Wewnątrz wyryta jest data ślubu: 23 października.
— Zatem obrączka, którą twoja żona nosi...
— Jest inną zupełnie, drugą... W myśl moich wskazówek lokaj mój, Bernard, po długich poszukiwaniach odnalazł w końcu na przedmieściu Paryża owego złotnika, który obrączkę tę sporządził. Złotnik