Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

istoty X? Przypuszczenie to jest śmiałe, można go jednak dowieść...
Kapitan nie słuchał dłużej: poskoczył ku wynalezionemu przez siebie przyrządowi optycznemu, a zbudowanemu specjalnie dla badań promieni X. Był on skierowanym ku szklanej bani, której zawartość rozświetlał i powiększał zarazem.
— Ach, gdyby to było możebnem... — szepnął Ralf.
— Zaraz się dowiemy — odrzekł kapitan głosem wzruszonym.
Dotknął guzika elektrycznego i natychmiast ciężkie pluszowe zasłony zakryły szczelnie szklane ściany laboratorjum: nastąpiła zupełna ciemność.
Kapitan schylił się i popatrzył przez soczewkę aparatu. Pomimo jednak, iż był zapalonym badaczem i mógł tryumfować, widząc swoje domysły sprawdzonemi — odskoczył, zdjęty przerażeniem i zgrozą, drżąc całem ciałem. Ralf, który spojrzał przez soczewkę zaraz po nim, był nie mniej wzruszonem: cofnął się z takim pośpiechem jak gdyby nadeptał na jadowitego węża...
W tej chwili ozwał się dźwięczny głos z telefonu:
— Mówię ja, Kerifa.
— Czego chcesz, moje dziecko? — spytał kapitan bezdźwięcznie — jesteśmy w tej chwili nadzwyczaj zajęci...
— To lord Frymcock chce mówić z panem...
— Właśnie mi on w głowie teraz! Nie mam czasu na rozmowę o sprawach kuchni; niech przyjdzie później, albo niech czeka... niech zresztą zrobi, co mu się podoba!
I nie czekając na odpowiedź, odszedł od telefonu. Podczas tej rozmowy Jerzy spojrzał w aparat.