Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To, co ujrzał, było tak dziwnem i strasznem, iż usprawiedliwiało zupełnie przestrach kapitana i Ralfa.
W fosforyzującym płynie, wypełniającym banię, widniała nieruchoma, potworna istota, podobna do skurczonego głowonoga, lub ogromnej źrenicy w orbicie oka.
Była to masa szarawa, zaledwie naszkicowana: w olbrzymiej głowie tkwiły oczy wielkie, bez źrenic — nos duży, ślad uszu; usta wielkie i bardzo czerwone.
Głowa ta przechodziła wielkością trzykrotnie głowę ludzką; ciała brakowało zupełnie, tylko pod tą masą galaretowatą opuszczały się na dół w powolnych ruchach jakieś płetwy, macki, czy ramiona.
Ta dziwna i wstrętna istota nie reagowała wcale na obecność ludzi: może nie odczuwała jej nawet.
Po pierwszym odruchu przerażenia, Jerzy zbliżył się, aby się przyjrzeć straszydłu dokładniej: wtedy zauważył po obu stronach głowy jakieś brudno-białe płaty, wyglądające jak zwinięte skrzydła. Nadawały one temu skrzydłu pozór motyla, wyjętego przedwcześnie ze swej poczwarki. Jerzy pomyślał z dreszczem obrzydzenia i wstrętu, że taką to larwę straszliwą musiał odczuć Zaruk w lesie Ain-Draham — i wziął za «dżinna» (złego ducha).
Teraz w objektyw patrzył Ralf, zdyszany, z czołem pokrytem kroplami potu; doświadczał szalonej radości, oraz niesłychanej odrazy, lecz nie mógł oderwać wzroku: spojrzenie potwora formalnie go hypnotyzowało... Dołączało się do tego uczucie gorzkiego rozczarowania.
Więc to tak wyglądały owe niewidzialne istoty X, o których tyle marzył, wyobrażając sobie, iż są piękne i mgliste jak elfy i ondyny, subtelne i delikatne...