Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jerzy spostrzegł na jego twarzy ową ziemistą, szarawą bladość, która u murzynów jest oznaką najwyższego przestrachu. Czterej uczeni patrzyli nań ze zdumieniem, on zaś odsuwał się jaknajdalej od bani; kędzierzawe włosy jego zjeżyły się do góry, a oczy wytrzeszczone, błędne, straszne, zdawały się wychodzić z orbit.
— Panie... panie... — szeptał pobladłemi wargami.
— Co ci jest, niedołęgo? — zawołał Ralf — mów-że przecie! Czyś oszalał... co ci się stało?
Lecz murzyn zdrętwiałym językiem bełkotał jakieś słowa bez związku.
— Uspokój się — rzekł naturalista łagodnie — i powiedz, co cię tak przestraszyło? Mówiłem ci przecie nieraz, że nie trzeba poddawać się strachowi!
Zaruk energicznie pokręcił głową na znak przeczenia. Nogi się ugięły pod nim i jak gdyby odpychany niewidzialną siłą, cofał się w tył, mając oczy utkwione w banię, która w promieniach słonecznych iskrzyła się i migotała.
— Wpadł w halucynację — nic innego! — zawołał Boleński, zdenerwowany przestrachem negra.
Dodać trzeba, iż cierpliwość nie należała do rzędu jego zalet.
Lecz Ralf ścisnął go silnie za rękę.
— Cicho! — szepnął z najżywszem wzruszeniem — któż wie, czy ten ślepy nie jest obdarzony wyjątkową zdolnością widzenia istot, których nasz wzrok, przytępiony zbyt mocną jasnością dzienną, dostrzedz nie może? Myślałem nieraz nad tem: jeśli istnieją promienie X, dlaczego nie miałyby istnieć jakieś niewidzialne