Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie mówiąc ani słowa, wszyscy trzej poczęli z wściekłością odrzucać głazy, zamykające otwór podziemia, kalecząc do krwi ręce.
— Cóż za nieszczęśliwy miałeś pomysł, Ralfie! — rzekł znękany Robert.
Naturalista nie odpowiedział, lecz pracował ze zdwojoną siłą: odrzucał głazy wielkości człowieka, ręce jego ociekały krwią i błotem.
Ukazał się nakoniec otwór spory, z którego buchnął słup dymu.
Ralf już się wsuwał w przejście, gdy Robert odsunął go szorstko.
— Ja sam chcę ją ocalić! — rzekł stanowczo i zniknął w dymie.
— Idzie na pewną śmierć! — mruknął Ralf.
Lecz, odrzuciwszy jeszcze parę głazów, poszedł w ślady przyjaciela. Zaruk nie odważył się iść za nimi, lecz zaczął gorączkowo usuwać głazy, aby otwór powiększyć.
Przeszło kilka minut długich i męczących... Podziemie wciąż wyziewało dym, a dwaj śmiałkowie nie dawali znaku życia.
Zaruk przechodził katusze, nasłuchując ciągle, nareszcie usłyszał głos, wołający nań po imieniu... Wtedy przywiązanie wzięło górę nad obawą i wskoczył w czarny otwór. Zaledwie uszedł kilka kroków, gdy natknął się na Roberta.
— Prędzej! — usłyszał głos zamierający — niosę Albertę... bierz ją... ocal!
Murzyn chwycił na ręce bezwładne ciało młodej dziewczyny i wyniósł je na zewnątrz.
Złożywszy Albertę na trawie, powrócił do podziemia.