Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było najprzód sfabrykować lampę, pochodnię, lub coś podobnego. Dokazałem tego, zbierając wosk zalepiający otwory beczek i zmiękczając go w palcach, a następnie oblepiając nim knot skręcony z kawałka bawełnianej materji.
Teraz nastręczała się trudność zapalenia tej niezgrabnej świecy; lecz nie mogłem nic skutecznego wymyśleć. Próbowałem wzniecić ogień, trąc energicznie dwa kawałki desek, odbite od pak; lecz nie wiedziałem, że koniecznym w tym razie warunkiem jest, aby jedna deseczka była z twardego drzewa, druga z miękkiego. To też starania moje pozostały bez skutku. Cały w potach i zmęczony, musiałem tego sposobu zaniechać.
Natomiast odbiłem siekierą kawał grubego, przezroczystego szkła i tak długo je ścierałem i ogładzałem, aż przybrało formę soczewki. Wtedy stanąłem przy oknie i skierowawszy blask soczewki na knot mojej pochodni — o radości! — zapaliłem ją nakoniec.
Teraz już mogłem śmiało wejść do ostatniej krypty, myśląc z biciem serca o cudach, jakie w niej mam ujrzeć.
Jakże się zdumiałem, widząc tę katakombę zapełnioną ogromnemi kulami kamiennemi, które leżały ułożone w wielkie pryzmy, jak w fortecach, lub obozach artylerji, Oglądając je, zobaczyłem iż są nakrapiane zielonemi centkami, jak niektóre granity.

W tem miejscu ciekawość słuchaczy Roberta była w najwyższym stopniu podnieconą. Wszyscy milczeli, tylko słychać było szelest stylografu, poruszającego się szybko w ręku lorda Frymcock’a.

Kilku uderzeniami siekiery rozbiłem jedną z kuł; wnętrze jej było białe, poprzecinane przez rurki ze