Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znany z gimnastyką i ćwiczeniami fizycznemi — wyznaję jednak, że gdym się uczuł zawieszonym przez tę parę chwil w próżni nad przepaścią, musiałem zamknąć oczy, aby nie dostać zawrotu głowy.
Gdy tylko poczułem pod nogami kapitel kolumny niższego piętra, obawa moja minęła i po chwili znalazłem się zdrów i cały, między dwiema kolumnami świetnie szafirowego koloru. Odetchnąłem głęboko, myśląc, że nie chciałbym już powtarzać tej napowietrznej podróży.
Z prawej i lewej strony miałem przy sobie dwie czary, podobnie jak w mojem więzieniu, pełne krwi. Nie zważałem jednak na tę ponurą przepowiednię, gdyż napełniło mię radością odkrycie, iż każda z ciemnych nisz była, jak się tego domyślałem, wylotem schodów, które, mieszcząc się w ścianach wieży, schodziły spiralnie na dół.
Zapuściłem się więc odważnie w to mroczne przejście, lecz nie było tam całkiem ciemno, gdyż wpółprzejrzyste ściany przepuszczały niewyraźne, szarawe światło, w którem kolumny zarysowywały się słabo i lekko. Schodziłem po tych schodach, tonących w półcieniu, a w myśli powtarzałem słowa Baudelaire’a:

«Potępieni po schodach ciemnych zstępowali
W otchłań, gdzie nigdy światło żadne się nie pali...»

Ciekawość moja tą szczególną budowlą była jednak tak silnie podniecona, że nie chciałem myśleć ani o zmęczeniu, ani o głodzie, który mi dokuczał.
Doszedłem nakoniec do miejsca, w którem łączyło się wiele galerji, lecz nieskończone schody szły wciąż niżej i niżej.