Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Okrążyłem jeszcze raz ową platformę, gdyż sama logika wskazywała, że musi istnieć jakaś droga do niższych pięter: schody, czy winda, czy choćby jakaś drabina!
Co do tego, myliłem się najwidoczniej! Gładka i ścisła powierzchnia platformy zdawała się być jednolicie odlaną: jeśli istniało jakie tajemne zejście, krawędzie zamykających je płyt przystawały do siebie z dokładnością, która całkowicie myliła wzrok. Byłem tem nieco stropiony, lecz nie straciłem odwagi; czułem, że muszę działać natychmiast, dopóki głód i zmęczenie nie odbiorą mi sił do pracy nad sposobami wydobycia się z wieży.
Gdybym tylko mógł dosięgnąć niższego piętra, to przecież te ciemne nisze muszą mieć jakieś wyjście — byle tylko się tam dostać!
Nakoniec przyszła mi pewna myśl, którą postanowiłem wykonać. Wyciągnąłem z metalowej obsady ruchomą, szklaną ścianę, a rzuciwszy ją na platformę, skruszyłem i odjąłem metalową zasuwę. Miałem więc już kawałek kruszcu, około stopy długości, który mi posłużył do wyżłobienia wklęsłości tak głębokiej, że mogłem w tym dołku umocować ów kawałek metalu, zasypawszy go dookoła okruchami szkła. Później oddarłem ze swego ubrania, zeszytego artystycznie ze skór ptasich, mocnych a miękkich, dwa pasy, które skręciłem razem. Utworzył się z tego sznur dwumetrowy, dość mocny, którego siłę wypróbowałem, ciągnąc go obiema rękami. Przywiązałem go mocno do owej listwy metalowej i opuściłem się po nim na niższe piętro.
Przyszło mi to dość łatwo, ponieważ byłem obe-