Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


XI.   Szklana wieża.

— Aż dotąd — mówił dalej Robert — wszystko, cokolwiek spotkałem na Marsie, miało cechy wspólne z podobnemi rzeczami na Ziemi i na podstawie prawdopodobieństwa można było tworzyć o nich jakąś hypotezę.
Przechodziłem tu wielkie niebezpieczeństwa, lecz możność walki nie była mi odjętą i mogłem sobie zdawać sprawę co do sił, ktoremi rozporządzali moi przeciwnicy i ze sposobu ich walczenia. Teraz było zupełnie co innego: znalazłem się w państwie tajemnic, na progu jakiegoś nieznanego świata, o którym dotąd nie miałem pojęcia. Czułem też, że dotychczasowe środki obrony będą zapewne bezskutecznemi wobec nowych, groźniejszych wrogów.
Już sam wygląd mego więzienia świadczył o ich wysoko rozwiniętej cywilizacji — gdyż fabrykacja wielkich płyt szkła z drobnemi a gęstemi otworkami, należy, nawet w obecnym okresie przemysłu ziemskiego do rzeczy dość zawikłanych i trudnych.
Najwięcej mię zaciekawiło owo wielkie naczynie, napełnione po brzegi świeżą krwią. Czy miano zmusić mię do jej wypicia, czy też było ono straszliwym symbolem czekającego mię losu? Jak długim będzie mój pobyt w tej klatce, który się niewątpliwie zakończy szaleństwem?
Usiadłem na dnie klatki, ponieważ nie było w niej żadnego sprzętu — i usiłowałem zebrać rozpierzchłe myśli. Napróżno jednak siliłem się przypomnieć sobie, w jaki sposób się tu dostałem. Jak to już mówiłem,