Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Byłbym ostatnim z ludzi, gdybym ją opuścił!.. Jakże mogłem zapomnieć o niej, nawet w szale trwogi?
Bez namysłu zagłębiłem się napowrót w tę roślinną matnię, ale tym razem postanowiłem iść wprost, aby módz wyjść z powrotem.
Zacząłem krzyczeć z całego gardła, nikt jednak nie odpowiadał — śmiertelna cisza panowała wkoło.
Uszedłszy z dziesięć kroków, uczułem przy nogach ciało ludzkie: był to trup jednego z Marsjan: na jego szyi znalazłem również świeże ranki.
Szedłem dalej z okropnem przeczuciem w duszy.
Wkrótce napotkałem drugie ciało: to była moja biedna dzieweczka!
Oddychała jeszcze, lecz była już naznaczoną krwawem piętnem śmierci. Zacząłem dmuchać na ogień, rośliny rozsunęły się nieco i wtedy zobaczyła mię, a chwyciwszy za rękę i suknię, przytuliła się jak tonący do swego wybawcy.
Jej jasne oczy wyrażały bezmierną trwogę, a czerwone włosy zjeżyły się ze strachu.
— Ratuj mię — szepnęła — zabierz mię stąd! Zamordowali mię!
Dopiero wtedy zobaczyłem jej twarz trupio-bladą, jak gdyby wszystka krew z jej żył uciekła podczas naszej krótkiej rozłąki.
Ogarnęło mię wzburzenie, rozpacz i żal na widok tego biednego dziecka.
— O tak, wyratuję cię, bądź spokojną! — zawołałem.
Podniosłem ją i wziąłem na lewą rękę, jak dziecko, a ona mi położyła główkę na ramię. Prawą ręką poruszałem naczynie z węglami i zacząłem iść z powrotem.