Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jedna tylko rzecz uspokoiła mię nieco: wiemy, że pożerają oni swoje ofiary natychmiast po ich pochwyceniu; jeśli cię więc zabrano żywcem, to zapewne nic i nadal twojemu życiu nie zagrażało. Pomimo tej myśli, noc całą spędziłam bezsennie, w śmiertelnej trwodze: mężczyźni nasi rozpalili duży ogień pod dachem z gałęzi, wszystkich jednak przejmował strach z powodu blizkości strasznych nieprzyjaciół.
Widzieliśmy nawet całe ich gromady, lecące do jaskini i z powrotem — lecz nie zwracały wcale na nas uwagi.
Może mając w, niewoli głównego swego prześladowcę, o nas wcale się już nie troszczyły, lub pogardzały nami?
Z uczuciem ulgi powitaliśmy wschodzącą jutrzenkę a Erloory wygnane jasnością, znikały w otworach góry; wkrótce nie zostało z nich ani jednego.
Wtedy złożyliśmy naradę: wielu, straciwszy odwagę, chciało się puścić w powrotną drogę na północ. Inni dowodzili samolubnie, iż człowiek tak nadzwyczajny, jak ty, mój drogi, da sobie sam radę i obędzie się bez naszej pomocy.

Musiałam ich wstydzić za tę małoduszność i tchórzostwo. Po długich sprzeczkach postanowiliśmy, że będziemy jeszcze czas jakiś obozowali na tem samem miejscu, podtrzymując ogień, aby ci oznajmiał naszą obecność. Czy go widziałeś kiedy?[1]!

  1. Jak to zaznaczają notatki Roberta, mała Eoja nie wyrażała się tak poprawnie, aby jej opowiadanie mogło być zrozumiałem dla czytelników ziemskich — musieliśmy je zmieniać i uzupełniać w wielu miejscach.