Strona:PL Lange - Miranda.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strzec w dalszym jego ciągu. O drugie ćwierć kilometra zaczynał się grunt podnosić i krajobraz, gęstym lasem porosły, był pagórkowaty, dalej zaś dostrzegłem wcale wysoką górę, mającą do sześciuset metrów wysokości.
Zdaje się, że na szczycie tej góry widniały jakieś zabudowania, ale było zbyt daleko, bym coś mógł twierdzić na pewno.
Byłem zresztą bardzo zmęczony i oczy mi się kleiły; nadto upajał mnie dziwnie zapach hijacyntów, migdałów i kwiatu cytrynowego, zapewne z tych lasów idący.
Osuszywszy nędzne moje łachmany, ubrałem się na nowo — i poszedłszy nieco głębiej w wybrzeże — znużony, usnąłem kamiennym snem człowieka, który w jednym dniu uległ dwa razy rozbiciu okrętu i łodzi.