Strona:PL Lange - Miranda.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówił ze mną o rzeczach postronnych. Tylko żona Wasiszty była w trwodze, że Damajanti, połączywszy się z człowiekiem śmiertelnym, mogłaby spaść do stanu Upiornicy.
Był to bowiem straszny grzech — grzech, podobny do grzechu Adamowego: wygnanie z raju. Nie jest wykluczone, że nasi pierwsi rodzice byli to ludzie astralni i że ich wygnanie z Edenu — to poprostu materjalizacja ich ciał astralnych w grubą powłokę ciała ziemskiego.
A jednak Damajanti nie upadła w ten sposób; nie została wygnana z Edenu; nie przybrała swojej fluidycznej tkanki w ciało materjalne.
Stało się to dzięki tej myśli tajemnej, którą Damajanti ślubowała i która była dla niej ochroną od zguby.
Po obiedzie odwiedziłem panią Gandhari, gdzie widziałem Damajanti. Ucałowaliśmy się raz jeszcze pocałunkiem braterskim — i, choć mi było na duszy tęskno i żałobnie, nie śmiałem już jej narzucać swoich uczuć ani wyznań, gdyż widziałem, że jest przejęta swoją myślą tajemną, zapewne całkowicie z innego świata.
Mieliśmy iść razem na zebranie, zwołane przez — Czarwakę. Zapowiedział też mowę Tankara oraz Ratandżali — dwaj jego przeciwnicy i, jak to mię w ostatniej chwili pouczono, zamierzała również przemawiać Damajanti.
Nie wielkie miałem pojęcie o idejach Czarwaki, ale wobec tego, że bardzo szanowni ludzie występowali przeciwko niemu, byłem niespokojny, że Damajanti, choć obiecywała z nim walczyć, może się skompromitować. Zapytałem — więc ją, czy ma gotowy plan przemówienia.
Wyjaśniła mi rzecz w ten sposób, że pewno strony poglądów Czarwaki rozumie i wybacza, ale gdyby jego zasady zwyciężyły — to byłby upadek Republiki Słonecznej. Rzecz zupełnie naturalna, że w sercach ludzkich budzi się no-