Strona:PL Lange - Miranda.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przedewszystkiem dokładnie zapoznajecie się z jogo nauką?
— A jakże możnaby inaczej?
— To dla ranie nowość prawdziwa! U nas zwykle nawet zwolennicy jakiejś doktryny czy stronnictwa, nie znają dokładnie swego dekalogu — a cóż dopiero, żeby znać i uwzględnić zasady przeciwnika!
— No, więc jakże z nimi walczą?
— Bardzo prosto. Stronnictwo A układa sobie jakieś fantastyczne frazesy o stronnictwie B i zwalcza te fantastyczne, oczywiście bardzo głupie i łatwe do obalenia, frazesy. I podobnie stronnictwo B walczy ze stronnictwem A.
— No, ale przecież jakąś dyskusję prowadzą.
— Niech Bóg broni! Jeżeli np. grupa A urządza wiec, to napewno członkowie grupy B na ten wiec nie przyjdą, a jeżeli przyjdą, to po to, żeby hałasować, gwizdać, przeszkadzać. Panowie A wcale nie chcą dowiedzieć się, co myśli grupa B i naodwrót, Oni z góry mają siebie nawzajem za ojcobójców, trucicieli, zdrajców ojczyzny, bandytów, złodziei i t. d.
— To dziwne! Więc w takim razie nigdy się prawdy nie dowiedzą!
— Ale im wcale o prawdę nie chodzi. Każdy ma swoją bardzo mętnie znaną sobie półprawdę, która jest półfałszem — i broni tego tumanu.
— To jest rzecz niezrozumiała dla mnie — ale i to możliwe. Było i u nas coś podobnego. Stary Wiśwamitra mi opowiadał, że po wygnaniu naszych ciemięzców, kiedy Surjawastu na nowo zdobyła niepodległość — takie same walki były i u nas.
Chociaż Wasiszta wiedział o moich uczuciach dla Damajanti — a lękam się nawet, że zarówno on, jak i sama Damajanti znała mój sen, to jednak nie miał wcale o nią obawy — i spokojnie