Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T2-3.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
152

gła, ale po chwili odezwała się do mnie dziwnie ostrym głosem:
— A więc tak ci się powiodło w życiu, jak ci życzyłam?
— Chciałam mówić, prosić ją o przebaczanie, ale na nic wszystko. Nie słyszała ani słowa, głucha była zupełnie. Po chwili powiedziała: Możesz mi pomódz. Podeszłam więc bliżej i zbierałam śmietanę. Brałam miski porządkiem, stawiałam je na swoje miejsca, czerpałam dość głęboko — słowem, zadowoliłam ją. Zbierania śmietany nie mogła powierzyć żadnej z dziewek — ja wiedziałam, jak lubiła, ażeby to było zrobione.
— Tę robotę możesz objąć teraz — rzekła i to mi dowodziło, że mi przebaczyła.
— Od tej chwili nagle utraciła siły. Siedziała spokojnie całemi dniami w karle i przeważnie spała. Kilka tygodni przed Bożem Narodzeniem umarła. Byłabym wcześniej wróciła, Gösto, ale nie mogłam opuścić starej.
Majorowa umilkła na chwilę, oddech miała ciężki, ale opanowała się i ciągnęła dalej:
— Prawda, Gösto, że chciałam cię tu mieć przy sobie na Ekeby. To już tak jest, że wszyscy pragną twojego towarzystwa. Gdybyś był mógł zostać porządnym człowiekiem, byłabym ci dała władzę w rękę. Miałam nadzieję, że dostaniesz żonę dobrą. Najpierw zdawało mi się, że będzie nią Maryanna Sinclaire, gdyż wiedziałam, że kochała cię jeszcze wtedy, gdyś żył w lesie. Potem sądziłam, że to będzie Ebba Dohna; pojechałam pewnego razu umyślnie do Borgu i prosiłam ją, żeby cię poślubiła,