Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
60

W tej chwili spuszcza major rękę, nie uderzywszy — wie już, jak ją ukarać!
— Precz! — ryczy — precz z mojego domu!
Ona się nie rusza.
Grupka rezydentów wybladła spogląda po sobie. Teraz spełniło się wszystko, co przepowiadał szatan... ujawniły się skutki nieodnowienia kontraktu majorowej — dumali:
— A jeżeli to jest prawdą, również prawdą jest zapewne, iż przeszło od lat dwudziestu wysyła rezydentów do piekła, a więc i ich czeka ten los — o czarownica!
— Wynoś się! — powtórzył major. — Chleba żebraj po gościńcu. Nie będziesz odtąd cieszyła się pieniędzmi, nie będziesz mieszkała w jego dobrach. Skończyło się z majorową na Ekeby. W dniu, w którym przestąpisz próg mojego domu, zabiję cię!
— Z własnego domu mnie wypędzasz?
— Nie masz domu, Ekeby należy do mnie!
Trwoga przejmuje majorową. Cofa się ku drzwiom, on zaś kroczy tuż za nią.
— Ty, który byłeś nieszczęściem całego mojego życia — skarży się — czyżbyś był zdolny i tę mi krzywdę wyrządzić?
— Precz!
A ona opiera się o klamkę, składa ręce i zakrywa sobie twarz. Przyszła jej na myśl matka i szepce:
— Oby się ciebie zaparto, jak ty się mnie zaparłaś, odepchnięto, jak mnie odepchnęłaś! Oby gościniec był ci domem, a rów przydrożny łożem!... A więc ziściło się! A więc ziściło się! — powtarza.