Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
127

cej o niej przecież nie wiem, prócz tego, że żyje. Ani jednego pozdrowienia przez cały ten czas od niej nie otrzymałam, nawet i wtedy nie, kiedy jej rzeczy posłałam — myślałam więc, że wy, ty i ona, nie chcecie mi nic o niej donieść.
Gösta nie mógł się powstrzymać dłużej. Był to zuchwały, dziki człowiek, ale łzy tej biednej staruszki były dla niego straszniejsze od wycia wilków. Wyjawił jej całą prawdę.
— Maryanna była przez ten cały czas ciężko chora, miała ospę — mówił.
— Dziś poraz pierwszy miano ją przenieść na sofę. Nie widziałem się z nią od owej nocy.
Jednym skokiem stanęła pani Gustawa na ziemi. Zostawiła Göstę w kuchni i nie mówiąc słowa, pobiegła do męża.
Ludzie, zebrani w sali licytacyjnej, widzieli ją, jak poruszona biegła ku niemu i coś mu szeptała do ucha. Widzieli, że twarz dziedzica jeszcze bardziej poczerwieniała, a ręka, która spoczywała na kurku, przekręciła go tak, że wódka zaczęła się lać na podłogę.
Spostrzegli wszyscy, że pani Gustawa przyszła z tak ważnemi wiadomościami, iż licytacya stanęła. Licytujący przestał uderzać młoteczkiem, pisarze przestali pisać, nie dało się słyszeć żadne wywoływanie.
Wtem Melchior Sinclaire obudził się z zadumy.
— No? — zawołał — prędko będzie koniec?
I licytacya znowu szła zwykłym trybem.
Gösta siedział i czekał w kuchni; po chwili weszła płacząca pani Gustawa.