Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
126

— Czy ciocia wie, że Maryanna chce mnie zaślubić?
— Ach Gösto, tego nie uczyni... mówi tak, aby cię tylko podrażnić. Jest zanadto rozpieszczona, aby miała wyjść zamąż za ubogiego człowieka i zbyt dumna na to. Wróć do domu i powiedz jej, że jeżeli nie przyjdzie wkrótce, zmarnieje całe jej dziedzictwo. On daje wszystko za darmo!
Wtedy zgniewał się na nią Gösta — siedzi sobie na ogromnym stole kuchennym i o niczem nie myśli, tylko o swojem lustrze i porcelanie!
— Wstydź się ciociu! — zawołał. — Najpierw wypędzacie córkę na śnieg, a potem przypuszczacie, że nie wraca jedynie dlatego, że jest zła. A sądzicie, że opuści tego, którego kocha, aby nie stracić spadku.
— Kochany Gösto, już ty się przynajmniej na mnie nie gniewaj. Ja przecież sama nie wiem, co mówić. Chciałam przecież Maryannę wpuścić onej nocy, ale mnie odepchnął. Tu, w domu, wszyscy mówią, że ja się na niczem nie rozumiem. Z całego serca życzę ci Maryanny, jeżeli ją zdołasz uszczęśliwić... bo to nie łatwa rzecz, Gösto, kobietę uszczęśliwić.
Gösta popatrzył na nią... Jakże mógł gniewać się na taką panią Gustawę? Zahukana była, bojaźliwa, ale serce miała złote.
— Ciocia nawet się nie pyta, jak się powodzi Maryannie — rzekła cichym głosem.
Na to wybuchnęła płaczem.
— Nie zgniewasz się więc, jeżeli się zapytam? Przez cały czas taką miałam ochotę. Nic wię-