Strona:PL Lagerlöf - Gösta Berling T1.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
111

wrót przymarzły mi ręce, na progu mego rodzinnego domu leżą łzy moje, od mrozu w perły zamienione. Zimny gniew przeszył moje serce, gdy słyszałam razy spadające na grzbiet mojej matki. Na zimnym śniegu chciałam swój gniew przespać, ale zjawiłaś się ty, dziecię ognia, przybyłaś, do dygocącej z zimna przybyłaś. Gdy porównam nędzę swoją poprzednią ze wspaniałościami, któremi ty mnie obsypałaś, wydaje się ona marną. Wolna teraz jestem od wszelkich więzów, nie mam ojca, ani matki — ani domu. Ludzie będą najgorsze rzeczy o mnie przypuszczali i odwrócą się odemnie. Niech się stanie twoja wola, o miłości — bo dlaczegoż miałabym stać wyżej od mojego kochanka? Ręka w rękę przejdziemy przez życie. Biedną jest oblubienica Gösty Berlinga; na śniegu ją znalazł. Zbudujmyż sobie więc dom wspólny, nie z wysokiemi salami, lecz chateńkę małą na skraju lasu. Będę mu pomagała nastawiać sidła na zające i cietrzewie, będę mu strawę warzyła, szaty naprawiała. O kochanku mój, czy sądzisz, że będę tęskniła i w żalu się rozpływała, siedząc samotnie i czekając twego powrotu? Tak, będę — lecz nie będę tęskniła do minionych dni świetności, ale do ciebie — ciebie wyglądać będę na ścieżkach leśnych, twojego wesołego śpiewu nasłuchiwać będę, gdy z siekierą na ramieniu wracać będziesz z lasu. O, kochanku mój, póki życia mojego tęsknić do ciebie będę!...
Tak leżała więc i tworzyła hymn na cześć wszechmocnego boga miłości, kiedy majorowa weszła do pokoju.
Po jej odejściu wstała Maryanna i ubrała się.