Znałem wyrostka który od początku
Dni swych dziecięcych był wciąż nieuczynnym:
Miał jaki przysmak — to go schrupał w kątku,
Dostał zabawkę — to jéj nie dał innym.
Tak szło do czasu, lecz gdy przeszły lata
Przed samolubnym każdy stronił chłopcem,
Co gorsza, stracił miłość siostry, brata,
I wśród rodziny własnéj stał się obcym.
Wandzia z odkrytą głową we wszelkiéj dnia porze
Nie zważając na słońce, biegała po dworze;
Cóż wynikło? wdzięk krasy znikł z białych jéj liczek,
A cera twarzy była ciemną jak pierniczek.
We wsi Rudnikach jest pewna dziewczynka
Grzeczna i miła a zwie się Janinka,
Posłuszna Mamie, uprzejma dla gości,
Nie zna grymasów, ni fochów, ni złości,
Nie gardzi pracą, jak to czyni wielu
Dla tegom o niéj pisał w „Przyjacielu”
By te postępki stały się przykładem
Dla dziatek które chcą iść Janci śladem.