Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niejsze, za ciężko zapracowane pieniądze, — rzekła pani March z takiem spojrzeniem, że się Ludce rozpływało serce.
— Nie miałam tego odrazu na myśli, ale idąc zastanawiałam się coby zrobić i brała mię chętka wpaść do którego z bogatych składów i poradzić sobie samej. W oknie u fryzjera zobaczyłam warkocze z przypiętą ceną. Jeden z nich czarny, dłuższy od mego, ale nie tak gruby, miał napis: czterdzieści dolarów; nagle przyszło mi do głowy, że mam rzecz, za którą mogę wziąć pieniądze, i bez namysłu weszłam, by zapytać się czy kupionoby włosy i ile danoby za moje.
— Nie rozumiem, jakeś się zdobyła na to, — rzekła Eliza z przestrachem.
— To był jakiś mały człowieczek, który tak wyglądał, jakgdyby całe życie tylko smarował sobie włosy olejkiem. Zdziwił się z początku, bo widać nieprzyzwyczajony, żeby panny wchodziły do jego sklepu z zapytaniem, czy kupi ich włosy. Powiedział, że nie podobają mu się moje, gdyż nie są w modnym kolorze, i że niewiele płaci za towar z pierwszych rąk, bo dopiero wyrób stanowi cenę, i tym podobne rzeczy. Już zmrok zapadał, i bałam się, że przepadnie wszystko, jeżeli zaraz tego nie uczynię; przytem wiecie, że jak sobie co ułożę, to muszę dokonać, więc poprosiłam, żeby wziął włosy, objaśniając dlaczego mi tak pilno. Wiem, że to było niedorzeczne, wpłynęłam jednakże na jego usposobienie, bo się jakoś rozgorączkowałam i opowiedziałam całą historję bez ładu, jak to jest moim zwyczajem. Żona jego, która także słuchała, rzekła z taką dobrocią: — Weź je Tomaszu i przysłuż się tej panience. Jabym to samo zrobiła dla naszego Jasia, gdyby mój warkocz miał jaką wartość.