Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Któż to był ten Jaś? — spytała Amelka, lubiąca wiedzieć wszystko ze szczegółami.
— Mówiła, że to jej syn, który poszedł do wojska. Prawda, jak to łączy z sobą obcych ludzi? Cały czas, gdy mąż obcinał włosy, zabawiała mię uprzejmie rozmową.
— Czy nie było ci straszno za pierwszem cięciem? — spytała Małgosia, i dreszcz ją przeszedł.
— Rzuciłam ostatnie spojrzenie gdy szukał przyrządów i nic więcej. Ja się nigdy nie zastanawiam nad takiemi fraszkami. Jednak muszę wyznać, że dziwnie mi było, gdy ujrzałam te drogie włosy na stole i uczułam tylko ostre i krótkie końce na głowie. Prawie takiego uczucia doznałam, jakgdyby mi ucięto rękę lub nogę. Ta pani, spostrzegłszy, że na nie spoglądam, zostawiła mi jeden długi promień. Tobie je dam mamo, żebyś pamiętała moją dawną świetność, bo czuprynka jest tak wygodna, że wątpię, czy wrócę kiedy do grzywy.
Pani March zwinęła kręcący się kasztanowaty promień i położyła w stoliku, obok innego, który był krótki i siwy. Rzekła tylko: „dziękuję ci, moja droga“; — ale było coś takiego w jej twarzy, że dziewczęta zaczęły wesoło rozprawiać o tem, jaki pan Brooke dobry, jaka piękna pogoda zapowiada się na jutrzejszy dzień i jak szczęśliwe będą czasy, kiedy ojciec wróci do domu i przychodzić zacznie do zdrowia.
Nikomu nie chciało się spać, ale o dziesiątej godzinie pani March, skończywszy ostatnie zajęcie, rzekła, — chodźcie dziewczęta, — Eliza usiadła do fortepianu, by zagrać ojca ulubiony hymn, i wszystkie podniosły odważnie głosy, lecz jedna po drugiej milkła, i nareszcie ona sama tylko śpiewała z głębi serca, dla niej bowiem muzyka była zawsze słodką pocieszycielką.