Strona:PL Kraszewski - Szaławiła.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siały. U ludu taka przemoc obudza zawsze oburzenie, a że panią Bożeńską lubiono bardzo, zaklęli się wszyscy że jej bronić będą — bądź co bądź. Strzelcy sami najzdatniejszą młodzież wybrali ze wsi, i ku wieczorowi w bramie formalną urządzono kurdygardę... Most był strzeżony, szmigownice wytoczone, broń ponabijana, a mądry człek konnych ludzi rozstawił po gościńcu wiodącym do Opola tak, że gdyby nieprzyjaciel się zbliżał, mogli zaraz dać znać do zamku. — Teraz już wzdychał tylko stary żołnierz do Matki najświętszej żeby przyszli, tak był pewien swego. Zrobił ślub że funtową świecę postawi u Dominikanów, byle tylko nieprzyjaciel nadciągnął. Najwięcej się obawiał tego, że gotowi byli stchórzyć i nieprzybyć. — Dla tego przygotowania taił... i starał się jak najmniej je rozgłaszać, nakazując tajemnicę.
Tak dzień spłynął, a nawet noc na czuwaniu, przy pokrzepiającym piwie i wódce których pani Bożeńska nie żałowała. Domcia biegała po zamku, matka wzięła się do zagospodarowywania... Następny dzień zszedł podobnie, a za nim drugi i trzeci...
Im dłużej to trwało tym w początku groźne niebezpieczeństwo zaczynało coraz mniej prawdopodobnym się okazywać. Domcia sobie