Strona:PL Kraszewski - Powieści szlacheckie.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drzwi od sieni skrzypnęły i Tadeusz wszedł do dworku, czekała na niego Dorota z wieczerzą i oznajmieniem, iż stolnik przyjechał.
Nic na to nie odpowiedział Siekierzyński, zrzucił tylko opończę i spiesznie udał się do izdebki pana Kornikowskiego, który chodząc powoli, odprawiał wieczorne pacierze.
Na widok winowajcy, staruszek zarumienił się, pomieszał, ale otworzył mu ramiona z serdecznością i w téj chwili postanawiając nic nie mówić i udawać, że nic nie wié, powitał go głosem:
— A witaj-że, witaj-że, Tadeuszku! cóż to jest? skąd-że tak późno?
Siekierzyński może nieprzygotowany do zręcznego kłamstwa, rzekł:
— Byłem u ojców jezuitów, u księdza Ksawerego, u którego zwykle całe dni przepędzam.
— Cóż to? czy cię tylko ojcowie nie ciągną do zakonu? hę? przyznaj się! wiesz, że ojciec twój i matka byli podobnéj myśli przeciwni. Świat szeroki, zawczasu nie trzeba go sobie zawiązywać.
— Ale ja o tém wcale nie myślę — rzekł Tadeusz.
— No! a cóż porabiasz? co zamierzasz? co myślisz? quid proponis?
— Jeszcze sam nie wiem — cicho odparł Siekierzyński.
— Daruj, bo to z przyjaźni dla ciebie, ale niespokojny jestem, co téż zrobiłeś z pieniędzmi?
— Z pieniędzmi? tymczasem złożyłem je u ojców jezuitów.
— Wszystko u jezuitów! u jezuitów! zaprawdę wielki z waćpana jezuita — rzekł stolnik, chodząc powoli — i to pewnie? — dodał.
— Masz-że pan powód wątpić o tém?
— Ja? nie; ale to lokata osobliwsza, przyznam ci się.
— To nie lokata, skład tylko, tymczasem obmyślam, co z sobą zrobię.
— I niceś pan nie postanowił? — silnie wpatrując się w niego, spytał stolnik.
— Dotąd nic jeszcze.
Stary głową pokiwał, chciał wytrwać w milczeniu, ale oburzony postępowaniem Tadeusza, a więcéj tajemnicą, którą chciał przed nim zachować, odezwał się wreszcie:
— E! do kaduka! przynajmniéj ze mną przestałbyś udawać, Tadeuszu, to nic-potém i na nic ci się nie przyda. Ot, co tu tergiwersować, ja wiem wszystko.
— Co takiego? — spytał bardzo naturalnie Tadeusz zdziwiony.
— Co? pytasz mnie jeszcze! co! dziwactwo czy szaleństwo