Strona:PL Kraszewski - Kościół Święto Michalski w Wilnie.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i pojmowania, a lud, mimo nadchodzącej nocy, krokiem się z miejsca ruszyć nie chciał, ażeby dopilnować, czyli te niedowiarki wracać nie będą... ale napróżno. Północ już była, lud stał jeszcze, ale już poprzestał szturmu bezużytecznego i próżnych krzyków; w klasztorze św. Michała panowała cisza przestrachu, panna starsza mocno była chora z przelęknienia. Bernardyni pouciekali, kupiec Desaus siedział dotąd w piwnicy, aż nareszcie znudzony, a raczej poruszony wymówkami córki, która na bojaźń jego narzekała i sama chciała wrócić bez niego, nie chcąc sam jeden pozostać, lękając się i drżąc w obu razach, postanowił nareszcie wyjrzeć nieco. Jakoż drżąc, powoli, umknąwszy drzwi lochu, wyścibił głowę, nastawił ucha i odezwał się do córki:
— Lękam się! palsembleu... jeszcze jest hałas koło zboru!
— Ależ kiedy nam dotąd nic złego nie wyrządzili, pewno i teraz nie zrobią.
— Ostrożność nie wadzi!
— No! chodźmy! chodźmy, panie ojcze, i tak już bez potrzeby przesiedzieliśmy tu kilka godzin! idźmy!
— No!... to idźmy! — dodał Francuz, puszczając naprzód córkę, która krokiem śmiałym wyszła na dziedziniec, a ujrzawszy drzwi sklepu wybite, ruszyła ramionami i, obracając się do ojca, zawołała: — Gdybyśmy tu byli, toby się nie stało!