Przysłowie.
Nie znalazłszy nikogo we zborze, powrócili akademicy i lud na placyk, krzycząc, hałasując i rzucając klątwy na kalwinów, którzy na ten raz uszli ich zemsty, a nikt nawet nie mógł wiedzieć, jakim sposobem. Dziwne wieści między ludem krążyły: powiadano, że kalwinów ziemia żywcem pożarła, że widziano dyabłów, z których każdy po jednym wynosił ze zboru; inni utrzymywali, że musieli wyprzeć drugą bramę i zamknąć się w domu wojewody, blizko klasztoru i kościoła św. Ignacego, chociaż nikt tego nie widział i trudno było uwierzyć, aby kilkadziesiąt osób przedarło się w samem zamieszaniu przez kilka ulic aż do swego schronienia, wówczas, kiedy tysiące oczu patrzały tylko, jakby gdzie co podejrzanego zobaczyć. Zniknięcie ich przechodziło granice domysłów