Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaraz i z tego powodu Mama mi dała przestrogę ważną, żeby uchowaj Boże ladajakich mączek i bielideł nie używać, bo można na całe życie skórę popsuć, wyrzutów dostać i zbrzydnąć... tylko jedna Société hygiénique obudza zaufanie... zapisałam to sobie...
Ale Mama i Pilska mówią, że młoda osoba może długo obejść się bez wszelkich pomocy sztuki... albo przynajmniej jak najmniej się nią posługiwać...
Mój Boże — ile się to jeszcze w życiu rzeczy uczyć potrzeba, o których my na najlepszych pensjach nawet wyobrażenia nie mamy...
Dla tego co najrychlej radabym być w domu, bo lepszej nauczycielki nad Mamę nie znajdę...
Ze sklepów powróciwszy jadłyśmy wyborny obiad w hotelu... przynajmniej mnie się on wydał takim, bo Mama znajdowała go trywialnym, bez dystynkcji i bez smaku... A! gdyby skosztowała czem nas Fellnerowa zapychała! Nie śmiałam o tem mówić. Na deser były lody, rzuciłam się na nie, bo je pasjami lubię... Mama ich nie tknęła, bo znalazła, że nie miały smaku przyzwoitego...
— Kobieta, powiedziała do mnie, powinna się znać na kuchni — nie żeby sama się nią zajmowała, bo osoby naszego stanu schodzić tak nizko niemogą, ale trzeba umieć jeść, smakować, wiedzieć czego do-