Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pilska, garderobiana Mamy, toaletę jej rozpakowała... stałam nad nią zdumiona, nie mogąc nawet pojąć, do czego to wszystko służyć mogło! Flaszek, flaszeczek, porcelanowych pudełek, pęzlów, szczoteczek... taka moc okrutna... tak to wszystko dziwnie ponazywane... a bez tego się obejść nie można. Rada bym była widzieć jak się to używa, co się... z tem robi, ale to są widać tajemnice sztuki, bo gdy przyszło do ubrania na serjo, Pilska mnie wypędziła z pokoju, śmiejąc się i drzwi zamknęła na zasuwkę... Mama, która w łóżku wydawała mi się trochę bladą i zmęczoną, po ukończeniu toalety gdy wyszła... majestatycznie znowu była piękną i cudownie świeżą...
Chciałam coś od tej Pilskiej się dowiedzieć, zbyła mnie śmiechem... mówiąc, że gdybym się zaraz nauczyła wszystkiego, to by takie Pilskie chleba nie miały...
To tylko wiem, że Mama egzaminując po dniu moje ręce, moją opaloną twarz i dosyć zaniedbane włosy, coś szepnęła tej czarodziejce Pilskiej, która mnie na pół godziny wzięła w opiekę.... Nauczyła mnie naprzód jak się obchodzić z rękami i tak mi je wycacała, wgładziła, wyszlifowała, żem ich prawie poznać nie mogła... Twarz, że mi się z radości paliła... potarto jakimś proszkiem, un soupçon czegoś, i płeć się stała inną...