Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym. Nie widać na nim tego szczęścia, o którem mówi. Ile się razy drzwi otworzyły, drgał nerwowo.
Miałoż by oczekiwanie ślubu tak działać na niego. Mnie ono jakoś nic a nic nie porusza, daleko więcej to, jak sobie z ogonem w płaszczu dam rady i cofać potrafię twarzą do N. Państwa. Tego się nauczyć potrzeba.
Ojciec zmianę twarzy Barona, którą też dostrzegł, przypisuje poruszeniu, przejęciu wielkiem szczęściem, jakie go spotyka... Gniewa się na mnie, że jestem tak zimna.
Mais, cher pére, jużciż o miłość nie mogłeś mnie nigdy posądzać! rzekłam, uśmiechając się.
— Tak, to prawda — odparł — ale trochę uczucia trzebaby okazać — ot tak dla — przyzwoitości.
Ruszyłam ramionami.
Dziś dopilnowuję, aby mi Julka niezapomniała czego, bo jutro zaraz po wieczerzy ruszamy wprost nocnym pociągiem do Wiednia.
Julka jest roztargniona. W tym Lwowie przystojnej służącej utrzymać niepodobna, tak się psują... Ma przynajmniej trzech kochanków, z których żaden się z nią nie ożeni, ona bałamuci wszystkich, oni ją zwodzą i skończy się to na łzach i na szkodzie w mojej garderobie. A taka teraz roztargniona,