Strona:PL Kraszewski - Dziennik Serafiny.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szepty po cichu — ja poszłam do okna. Widziałam, że się naradzano, że Herman poszedł do pokoju Mamy, napisał depeszę, i natychmiast ją wyprawiono.
Wieczorem, Mama będąc już na ten dzień zabezpieczoną, że się do nas nie mogą przywiązać na przechadzce, wyprowadziła mnie tę śliczną dolinę wśród gór, — która prowadzi ku fabryce porcelany... Mnóstwo osób krzyżowało się z nami... Przyłączyła się wkrótce pani Celestyna ze swym ex-bankierem, niosącym za nią parasolik i chustkę... Wieczór po deszczu był śliczny, powietrze odświeżone... zdala dochodziły dźwięki muzyki... Pomimo Jenerała... czułam się wesołą. Szliśmy tak z pół godziny, gdy naprzeciw nas postrzegliśmy wracających już trzy osoby, dwie trzymające się pod ręce... a obok nich ładną dosyć, słusznego wzrostu panienkę, mojego wieku, z bukietem.
— Celestynko — kochanie moje — odezwała się Matka... gdybym pewniejsza była moich oczów... powiedziałabym że to Mościska... moja dawna przyjaciółka Helena... ale... to nie może być... Dziesięć lat niewidziałyśmy się... zamieszkali w Królestwie...
— Bo to jest Mościska! odparła pani Celestyna...