Strona:PL Kraszewski - Żacy krakowscy.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obwoływał godzinę po północy, koguty piały, księżyc chował się, wiatr wiał zimny.
Poszli i położyli trupy pod kruchtą kościelną i obwinąwszy się w co kto miał, nakłonili głowy do chwilowego spoczynku przy pobitych i spoczywających na wieki braciach swoich. A nie jeden z przestrachu zasnąć nie mogąc spoglądał na trupy, których białe twarze świeciły wśród ciemności, i przelatywał myślą przeszłe życie swoje i przyszłość niepewną.