Strona:PL Kraszewski - Ładny chłopiec.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   164   —

W czasie sztuki, w któréj występował Żółkowski, teatr się trząsł od śmiechu, sam nawet Boleś kilka razy się zapomniał i uległ ogólnéj, zaraźliwéj wesołości, lecz nie trwało to długo, wpadał w zadumę i zapominał nawzajem o teatrze, by pamiętać o sobie.
Co tu Żak robił? mało go to obchodziło, na widok jego otworzyła się tylko nowa rana. Niechciał już nawet dotrwać do końca widowiska i po pierwszéj sztuce wysunął się z zamiarem schronienia do domu. Był już w korytarzu, gdy uczuł, że go ktoś pochwycił pod rękę, obejrzał się. Żak z uśmiechem na ustach stał przy nim.
— No, bez gniewu! — rzekł — niema już się o co kłócić. Byłem głupi i wyszedłem na dudka, możemy razem śpiewać Tadeusza.
Boleś chciał się wyrwać.
— Daj pokój — odezwał się Zak — nie dąsaj się, dajmy sobie ręce jak dobrzy bracia. Dla uspokojenia cię powiem, że kelnerstwo wszelkie porzuciłem, umyśliłem założyć handel.
— Postąpiłeś pan ze mną! — odezwał się Boleś.
— No, źle! prawda, ale ty na tém wyszedłeś dobrze — przepraszam, zgoda! Chodźmy razem na herbatę do Lursa — winienem ci choć historyę twojéj narzeczonéj a mojéj żony?
Bolesław jeszcze coś zamruczał, Żak mu mówić nie dał.
— Słowo ci daję, niemasz się za co gniewać — zgoda, chodź ze mną.