Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tyle. Ja się bardzo ucieszyłam, żem poznała pszczołę, i spytałam się Saluni, czy są między niemi szerszenie? Ona mi powiedziała:
— Są, latają koło ulów: chciałyby miód wyjeść, a nie zrobiły go.
— A to tak, jak w tej bajce Krasickiego! — zawołałam na to.
— W jakiej? — spytała się Salunia.
— A w tej! — i tak mówiłam:

PSZCZOŁA I SZERSZEŃ.

— Idź precz od nas, próżniaku, nie godzien żywienia,
Mówiła żądłem grożąc pszczoła do szerszenia.
— Prawdę mówisz, rzekł szerszeń, i mnie to obchodzi:
Ale żeś pracowitsza, czyż się łajać godzi?
Jestem w nędzy, lepiej się nademną użalić.
Niżeli żądłem straszyć, i samej się chwalić.


Kiedy mówiłam Saluni tę ładną bajkę, jak teraz bez żadnej omyłki, przeleciała mi pszczoła koło nosa; chciałam ją złapać, ale Salunia mnie ostrzegła, że pszczoła tem żądłem, którem szerszenia straszy, i ludzi dotkliwie kole. Nie łapałam więc już pszczoły, wolałam gonić za motylami, których było mnóstwo; a najwięcej białych, ale żadnego nie mogłam złapać: jak tylko przybiegłam do którego, on jeszcze prędzej uciekał. O tym pierwszym dniu mego pobytu na wsi, już niewiele pamiętam; wiem tylko, że przy obiedzie Babunia i wszyscy pili moje zdrowie, że na podwieczorek jadłam kwaśną śmietanę z razowym chlebem, i żem widziała pierwszy raz w życiu jak krowy doją. Kolacyi nie jadłam tego dnia, bo przy-