Strona:PL Klementyna Hoffmanowa - Wybór powieści.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wodziła kura. Te poszły do sadzawki i zaczęły pływać; jak też ta biedna kura była niespokojna, jak gdakała; jak widać było, że jej przykro i dziwno, że jej dzieci pływają, a ona nie może. Salunia mi powiedziała, że kura nie uchodzi za bardzo zmyślną. Obszedłszy tak folwark, poszłyśmy do sadu; jaki Babunia ma sad prześliczny! Jeszcze kwitły niektóre drzewa, a w trawie co było kwiatków! Salunia rzekła do mnie: możesz rwać, które ci się podobają. Mnie się wszystkie podobały; zaczęłam więc rwać obu rękami; gdym już w rękach pomieścić nie mogła, kładłam w sukienkę, i z temi wszystkiemi kwiatkami pobiegłam do Taty i Mamy: biegnąc prędko, zawadziłam się w progu i upadłam; zaczęłam płakać, ale zobaczywszy na stole chleb świeży, młode masło żółciuteńkie, rzodkiewki, gruszki, śliwki suszone, wnet mi się płaczu odechciało. Babunia dała mi tych wszystkich dobrych rzeczy; nasyciwszy się, poszłam z Salunią do warzywnego ogrodu. Salunia mi opowiadała, jak się zowie to wszystko, co tam na zagonach rośnie: kapusta, brukiew, buraki, marchew, pietruszka, groch, a nawet kartofle; ja jej żadnym sposobem wierzyć nie chciałam, bo te wszystkie rzeczy nic a nic podobne nie były do tych jarzyn i warzyw, które ja w Warszawie na półmiskach i w rosole widywałam; ale Salunia się zaklęła, że jak Mamę i Tatę kocha, tak prawdę mówi: ja jej wtenczas uwierzyłam, bo już niema u nas większego zaklęcia nad te słowa. Na końcu tego warzywnego ogrodu była znowu sadzawka, wokoło niej między wierzbami wiele pni drewnianych z daszkami: jakieś robaczki latały koło tych pni; Salunia mi powiedziała, że te pnie zowią się ule, te robaczki to pszczoły, i że to one w tych domkach robią ten słodki miód i ten wosk, z którego stoczków i świec