Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na roli orać musiał, bo babsko ukazało, pokiela zorać ma, niebéło rady nijakiéj.
Idzie wiecór du domu — drwa rąb!
Uzgibał sie przi pługu, tu jesce nie telo trza béło. Kościska mu trzescały w grzibiecie, ale rąbał, bo sie juz baby na mój dusiu na ozaist bał.
Zawołała go na wiecerzom, pojad ta kąsecek, u baby kuhnia nie przestrono, telo jino, cobyś nie zdeh, méśli se: Teroz sie by wyśpiem. Baba paciorze smówiła, dyasek ta w kąncie cosi po zydowsku uśwajndrał, w rzecy ze sie modli, legli. On za hłopa przi babie. Wyciągnon sie, dorobiony béł telo, co cud, ocy mrózy, mało co wysło: Maciek!
Bo ta temu hłopu béło Maciek.
— Co?
— Śpis?
— E cozbyk robiéł?
Po fili zaś znowa:
— Maciek!