Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ze tyz ta moc nie zorał, bo nie zwycajny béł za pługe hodzić.
Leci baba z połedninom.
— Kieloś zorał?
— Je to i to.
Jak baba nie weźnie teremtetować! Hej ty, wietrzny młynie, weredo! Psia kość zatracona! Toś ty jino telo oborać za tela zdołał?!
— Jedyjek ani nie siad — pada dyasek.
— Ba coś robiéł?! Jeść toś ty piérsy! Na to toś hłop! A ku pługowi toś dziecko?! Zarbyś teroz, co?! Jaskółce gniazdo jedno!
I prask garkem o ziem. Wylało sie, co prziniesła.
Ehę! — méśli zaś dyaboł. — To tu tak za robote płacom? Ale to nic. Legnem se na łące, jscawu pozujem, to sie mi nie bedzie jeść fciało.
Wiera se tys uzuł! Do zahodu słonka