Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skrudlił, a potę kosiéł, do stodoły wióz, młóciéł — gazdowałbyk se ino. Nie pytałbyk, coby mi janiołowie sytko śpiéwali, ba coby se mnom w polu robili, jak parobcy. Sopy byk se postawiéł tele zwyźć, jak Tatry, pierun by mi ziem pokładał; a halny wiater by mi do stodoły nosiéł. A powodziom byk se po młakak potraw zbiérował. Hej, toby béło!
Ziem! Ziem! Kiebyk jom miał, tobyk o zbawienie niestał! Kieby hoć stajanie, hoć pół stajania, hoć ćwierć, hoć telo, cobyś kapeluse przikrył!... A tu nic i nic!...
Z drogiej duse pragnem, ale darmo. Jo jest Scepon przez ziemie...
Ale Szczepan był robotnik nad robotnika. Kiedy się do roboty najął, kiedy się do orania, czy koszenia wziął, to nie tak, ale kiebyś mu jesce piąntom renke przicynił. Dwóch tyle nie