Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zorało, trzech nie skosiło, co on sam. A kiedy snopki wziął wiązać, to tylko fyrcały ponad nim na wóz.
To też straśnie go radzi pytali do roboty i nieraz to i pięć dudków bez dzień zarobił.
Jednego razu, kiedy Jakób Głombik żyto pokoszone wiązał, przyszła ogromna czarna chmura od Gorców i ulewą groziła. Uwijała się czeladź Jakóbowa, co starsza, Wikta, Hiacyntka i Staszek, uwijał się sam Jakób i jego żona, parobcy i dziewki posługowacki, ale już Jakób widział, że przed deszczem powiązać nie zdole. Było to blizko domu, a Szczepan prawiućko roboty nijakiej niemiał i na progu, fajkę kurzęcy, siedział.
— Wikta! — krzyknął Jakób — Scepon hań, lejdze ku niemu, nieg haw duhem przidom obidwa z babom, siaj-