Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mudron zmartwiał.
— Icie, jako zmiértwiał! — wołał dalej wójt — Gadoj, skondeś na cukierki lo dziecisków wzion?
Mudroń milczał.
— No — skond?! Ehe! Od farbuk? Psiakryda jedna! Kieloś ukrod, co?
Nagle z niewiadomej przyczyny wójt stał się jeszcze wspanialszy, niż był zazwyczaj. Przestał krzyczeć i rzekł z potęgą:
No kieloś ukrod, to twoje. Jino mi juz nie przihodź do roboty odrobiać nic, cobyś co jesce wiencyl nie zajon.
Naówczas Mudroń rzucił mu się do nóg.
— Panie wójcie, panie wójcie! — skomlał. — Panie wójcie! Na rany Boskie! Nicek nie wzion, jino dwa dudki... Dwa dudki jino... Dydziek sie przecie spodziwoł mieć s cego wrócić!... Nieg mi darujom, nieg sie nie gniwa-