Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kos — s cegoz on zapłaci, kie je dziod?
— No haj — przytwierdził Krzysiak.
A wtedy wójt, Mikołaj Cisek, oświadczył wspaniale:
To nic. On to odrobi u mnie przi tyk dutkak, co ś niemi na farby poseł. Bo hoćbyś mu fciał co wziąść, coz mu weźnies? A teroz bydź zdrów, dziadu! Skoda haw dłuzy i stać!
Wtem wysunęła się z za węgła chałupy Zosia z cukierkiem, z jakimś gdzieś zawieruszonym i na nieszczęście znalezionym, w buzi.
Wójt dojrzał dziecko i cukierek i wskazał ręką obecnym.
— Icie, hłopi — rzekł — Mudroń biédok, biédok, a jego dzieci cukierki zrejom.
He — zwrócił się nagle ku Mudroniowi, jakby mu coś w głowie zaświeciło — He! Cy to pote nie od farbuk?