Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tfy! machnął ręką, odwrócił się i odszedł.
— Coz bedzie? — ozwał się Jakób Cisek.
— Cozby béło? — odpowiedział mu brat wójt. — Mudroń jedle zapłaci, piniondze za farby mnie wróci, zetnie sie jinom jedle w Rymacowym lesie i da sie do miasta Świentego zrobić. To musi być! To świente!
— Świente! Musi być! — zawołali chłopi. — Wola nieboscykowo! Świento rzec!
— Haj, haj! Wola nieboscykowo! W destamencie stoji!
Mudroń patrzał to na gazdów, to na Świętego Antoniego i świat mu się zawracał w głowie. Wreszcie jęknął:
Jakos ja jom zapłacem? S cego?...
Nie wzruszyły się chłopskie serca, ale zastanowiły się ich mózgi.
— No juści prowda — rzekł Klam-