Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jom! Dy moje dzieci nigda cukierków w gembie nimiały jesce, telo jino, co u inyk dzieci widowały... Panie wójcie! Nieg mi przebacom! Dyjek jo nigda złodzieje nie béł, ani nie bedem!... Trzi razy jek z miasta wyseł, kimek té cukierki kupiéł... Panie wójcie! Dyj majom dzieci, to wiedzom, jako to!... Dziecko i dziecko... Déj byś mu krew z pod serca dał... Krew z pod serca samego! Panie wójcie!... Jo té dwa dudki dubelt telo odrobiem...
Ale wójt z niesmakiem i wzgardliwością się odwrócił, a za nim odwrócili się inni, jak to za wirnością. A Klamkos mruczał z oburzeniem:
— Kieby jesce na hlib, ale na cukierki!
Odeszli.
A Mudroń został przy jedlowym kłacie klęczący. Wysunęły się z za drzwi dzieci, przybliżyły sie ku niemu.